Rozmawiałam z Kaśką. Łamiący się głos, zmęczenie na twarzy, zrezygnowana sylwetka i pełna rozżalenia, długa opowieść wyrzucona z siebie niemal jednym tchem. Brak umiejętności spojrzenia w przód, wiele szczegółów z przeszłości. Nieodległej ale najwyraźniej ogromnie stresującej. Czy to na pewno TA Kaśka która znam od lat???
Świetne wrażenie
Poznałyśmy się ok. 10 lat temu, kiedy realizowałam projekt dla firmy, do której Kaśka właśnie została przyjęta na stanowisko specjalisty. Blisko współpracowałyśmy. Zrobiła na mnie fantastyczne wrażenie. Uśmiechnięta, pełna energii, z mnóstwem świetnych pomysłów i ogromną wiedzą. Właściwie byłabym w stanie stworzyć cały ten artykuł wymieniając Jej zalety i kompetencje. Już w jednej z pierwszych rozmów powiedziałam Jej, że kiedy będzie prezesem to ja koniecznie chcę z Nią współpracować. Wyglądało na to, że przy niezwykłych kompetencjach Kaśki prezesura jest tuż za rogiem.
I miałam rację…
Kaśka awansowała jak burza. Najpierw w firmie, w której ją poznałam dotarła do stanowiska o oczko poniżej prezesa, potem zamieniła firmę na większą i trafiła do zarządu, teraz pracuje w międzynarodowych strukturach. A! I w międzyczasie zdążyła założyć rodzinę i „nabawić się” fantastycznych dzieciaków! Wszystko wskazywało na to, że pierwsze wrażenie było trafne a jakaś fajna, niewykluczone, że międzynarodowa, prezesura tuż, tuż.
Przez ten czas nieco „sprywatyzowałyśmy” nasza znajomość i rozmawiamy nie tyko w związku z przedsięwzięciami zawodowymi ale również o sprawach osobistych. Pewnie trochę z tego powodu, a także dlatego, że znamy się od dobrych paru lat a ja z zawodu jestem coachem, Kaśka zwróciła się do mnie z prośbą o wsparcie w trudnej sytuacji.
Co dalej?
Efektem Jej prośby była nasza rozmowa, opisana pokrótce w pierwszym akapicie. Rozmowa niby zakończona a ja się ciągle martwię – i jako coach, i, przede wszystkim, jako koleżanka oraz osoba ogromnie Kaśkę ceniąca.
Gdzie znalazła się Kaśka? Co ją tam zaprowadziło? Czego nie dostrzegła zawczasu i z jakiego powodu znalazła się w tak nieprzyjemnej sytuacji?
W grę wchodzą ogromne wymagania wobec siebie samej, wyśrubowany do perfekcji profesjonalizm, chronienie przemęczonych pracowników własnym kosztem („weź parę dni wolnego a ja tymczasem zajmę się Twoimi sprawami”), chęć bycia fair wobec tych, którzy Kaśce zaufali i…wobec wszystkich innych też bo przecież tego wymaga elementarna przyzwoitość.
Dokąd te fantastyczne cechy Kaśkę zaprowadzą? Czy uchroni się przed chorobą, przemęczeniem, wypaleniem, konsekwencjami zbyt silnego stresu trwającego zbyt długo?
Jako koleżanka najchętniej posadziłabym ją na swojej kanapie, dostarczała dobre wino i jedzonko i trzymała tak przez minimum 2-3 tygodnie;-)
Jako coach chciałabym pomóc Jej zaplanować kolejne kroki. Polegające głównie na chronieniu siebie (dla siebie samej oraz dla rodziny i przyszłych wyzwań) i na możliwie szybkim wycofywaniu się z sytuacji, w której poddawana jest niewspółmiernie silnym naciskom, manipulacji a może również mobbingowi. Czy Kaśka mi na to pozwoli? Co zrobi w najbliższych dniach i tygodniach? Czy będzie miała siłę i czas ulepić z dzieciakami bałwana? Czy złapie dystans po to, by za pewien czas rozejrzeć się za tą wymyśloną przeze mnie kiedyś prezesurą. Nie wiem? Na razie czekam na decyzje i trzymam kciuki.
Coaching może pomóc osobom na skraju wyczerpania i wypalenia zawodowego. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i chcesz ją zmienić skontaktuj się ze mną: przyjaznycoaching(at)gmail.com
Zapraszam
Kasia. wypaliłaś się dziewczyno po prostu. ile można jechać na stresie nawet za duże pieniądz? ja mam taką teorię, że sprzedajemy własną psychikę za kasę. w kilku etapach. najpierw jest pęd. pędzimy. jedziemy. robimy. projekty. presja. meetingi. ludzie. konfrontacje. nowe twarze. odpowiedzialność potem jest reakcja organizmu: zaczynamy chorować, na coś, coś, cokolwiek. a potem dopada psychikę. ten bastion pada na końcu. moja rada. sprzedaj wszystko, wyjedź. albo jak nie masz kup psa lub kota. jak najszybciej. najważniejsze rzuć pracę i porzuć swoje oczekiwania finansowe. znajdź coś za 1/5 swojej pensji z wysiłkiem na podobnym poziomie. i tak 2-3 …. lata! 🙂 ogromnie trzymam kciuki.
Dzięki Ci Ka Em za komentarz. Do pewnego stopnia zgadzam się z tą diagnozą. "Projekty, presja, meetingi, ludzie" – tak jest. Znam jednak wielu ludzi biznesu i wiem, że pieniądze w większości wypadków (także w tym) wcale nie są głównym motywatorem. Ludzi "kręcą" różne rzeczy – wpływ na rzeczywistość, sukces, bycie docenianym, możliwość współpracy z innymi osobami, chęć zobaczenia efektów własnej pracy… Jednak wszystkie te motywacje (a także inne, o których teraz nie pomyślałam) mogą być dla nas niebezpieczne. Chyba bardziej niebezpieczne kiedy najpierw wpływają na psychikę a dopiero później na zdrowie. Z jakiegoś powodu psychikę – nawet własną – potrafimy ignorować skuteczniej niż np. bolący kręgosłup…