Żmudne szukanie pracy…
Najpierw długo trwa wysyłanie aplikacji. Często „w pustkę”, bo poza systemową informacją, że ktoś otworzył mejla nie wiemy nic.
Kiedy wreszcie pojawiają się zaproszenia do rozmów to długo trwają procesy rekrutacyjne. Bywają wieloetapowe a podejmowanie decyzji przez zatrudniających ciągnie się jak…ech… szkoda gadać.
Trudno się temu dziwić. Racjonalnych uzasadnień jest co najmniej kilka:
– chęć jak najdokładniejszego poznania kandydatów i wybrania najlepszej osoby,
– dobre uzasadnienie decyzji; także na wypadek gdyby okazała się… nietrafna,
– potrzeba upewnienia się, że ta osoba poważnie (i najlepiej długoterminowo!) myśli o swoim „związku” z pracodawcą,
– równoległe z rekrutacją przyglądanie się przez pracodawcę sytuacji rynkowej by mieć pewność, że zatrudnianie nowej osoby jest właściwym działaniem biznesowym.
Dla kandydatów taki przedłużający się proces rekrutacyjny to prawdziwa katorga. A kiedy na ostatniej prostej dowiadujesz się, że jesteś…na zaszczytnym drugim miejscu do świetnego stanowiska w ciekawej organizacji to 🙁 🙁 🙁 No właśnie.
Kilka miesięcy „ścieżki zdrowia”
Taką właśnie „przygodę” zafundował sobie ostatnio – w pewnym sensie na własną prośbę – Bartek*.
Coaching ze mną dostał w ramach programu outplacementowego ponieważ był zwalniany w związku z reorganizacją firmy. Mógł zatem spokojnie przygotować się do zmiany. Super! Mało kto ma taką możliwość. Bartek podjął decyzję o skupieniu się na ogólnodostępnych ofertach pracy, rezygnując z korzystania z rekomendacji. Tym, którzy mnie znają nie muszę wspominać, że zrobił to mimo moich zachęt do kontaktu ze znajomymi. Minęło kilka miesięcy i przysłał mi taką informację:
„Poszukiwania trwały stosunkowo długo, bo ponad 3 miesiące. Postanowiłem coś z tym zrobić i skorzystać z Twojej rady. Zdecydowałem się na sięgnięcie do swoich kontaktów na LinkedIn. I teraz kieruję do Ciebie wielkie podziękowania! Kontakty zaowocowały dwiema ofertami w sam raz dla mnie. W tym jedną w firmie, o której bardzo dobrze wypowiadał się pracujący w niej znajomy. Po rekomendacji znajomego i przejściu przez proces rekrutacyjny zaczynam tam pracę. Wygląda bardzo ciekawie 🙂 ”
Za Bartka oczywiście trzymam kciuki. A co z Twoimi poszukiwaniami?
Rekomendacja TO NIE nepotyzm czy kumoterstwo!
Już nie liczę jak wiele osób rekomendowałam potencjalnym pracodawcom czy kontrahentom… Czasem wynikało z tego zatrudnienie na wiele lat, czasem dobra współpraca, czasem po prostu interesująca rozmowa, a czasem (tak też bywa) niedogadanie. Bo rekomendacja nie oznacza podpisania umowy. To tylko sygnał, że ktoś ufa obu stronom i uważa, że będą do siebie pasować. Taki zawodowy „matchmaking” 😉 . Nie musi się zakończyć zatrudnieniem.
Dobry uczynek dla obu stron
Tak właśnie postrzegam rekomendację.
Wiele osób chętnie korzysta z usług poleconych fachowców (od fryzjera przez informatyka po…coacha;-) Dlaczego zatem nie skorzystać również z rekomendacji dotyczących pracownika czy pracodawcy? Z ułatwienia pierwszego kontaktu i rozmowy osobom, którym trudno byłoby na siebie trafić. Dalej jest przecież normalny proces rekrutacyjny.
Jako osoba szukająca pracy zyskujesz tylko (i aż!) możliwość przedstawienia się. Niezwykle cenne, zwłaszcza gdy:
– chcesz zmienić branżę / kierunek ścieżki zawodowej,
– masz bardzo wszechstronne kompetencje i doświadczenie, jesteś trochę „człowiekiem orkiestrą” i trudno Ci precyzyjnie sprofilować poszukiwania pracy,
– jesteś menedżerką / menedżerem wysokiego szczebla (tu ogólnodostępnych rekrutacji jest znacznie mniej niż tych faktycznych),
– chcesz pracować na nieco niższym stanowisku niż dotychczas.
Rekomendacja ma ogromną siłę! Wiem o tym choćby dlatego, że trafiają do mnie klienci, którym mnie zarekomendowano 😀 .
Jak to zrobić?
Pewien dyrektor finansowy powiedział mi po skutecznej zmianie pracy: „Ogromnie trudno było mi odzywać się do osób, z którymi nie rozmawiałem po kilka lub więcej lat. Ale kiedy już się na to zdecydowałem odbyłem mnóstwo wartościowych i miłych rozmów. Ani jeden kontakt nie był dla mnie nieprzyjemny.”
Pierwsze kroki na ścieżce do odświeżenia kontaktów:
– Skorzystaj z LinkedIn lub mejla. Zasygnalizuj, że chcesz chwilę porozmawiać. Upewnij się, że masz aktualny nr telefonu lub poproś o taki numer.
– Zadzwoń. Po prostu zadzwoń, nie proś pisemnie o „audiencję telefoniczną” (chyba, że ktoś sam Ci wskaże termin czy porę – wtedy się dostosuj), nie czekaj na nie-wiadomo-co.
Jeśli telefon jest Twoim pierwszym krokiem, to przypomnij rozmówcy skąd się znacie.
– Powiedz krótko o czym chcesz rozmawiać. Spytaj czy to dla rozmówcy dobry moment na taką rozmowę. W razie potrzeby uzgodnij inny termin. Zrób to od razu. Nie daj się zbyć. Powiedz wprost: „Zależy mi na Twojej opinii / Twoim punkcie widzenia. Kiedy konkretnie mogę się do Ciebie odezwać?”.
– Osoby, z którymi chcesz porządniej odnowić kontakty zaproś na kawę. Umów się np. na 20-30 minut (nie każdy może bez ograniczeń…) w porze lunchu lub po pracy. Nastaw się, że może rozmowa potrwa pół godziny a może…półtorej.
O czym rozmawiać? Ano o tym, czego potrzebujesz się dowiedzieć:
– O sytuacji na rynku pracy.
– O wspólnych znajomych / kontaktach i ich potrzebach lub możliwościach.
– O tym czego szukasz i dlaczego jesteś do takiej roboty świetnym Kimś (duże K naturalnie zamierzone;-).
– O Twoich potrzebach w tym konkretnym momencie. Możesz potrzebować namiarów na wspólnych znajomych, rekomendacji do konkretnej firmy / konkretnego człowieka, zlecenia „na szybko”, bo z powodu długich poszukiwań kończą Ci się fundusze, wskazania jakiegoś kursu czy przydatnego certyfikatu itp.).
*Naturalnie zarówno imię jak i niektóre „okoliczności przyrody” zmieniłam aby nie można było zidentyfikować mojego Klienta.