Mazury
Spędziłam właśnie kilka dni na Mazurach. Uwielbiam pływać w jeziorze i staram się co roku wyjechać choć na kilka dni w miejsce, gdzie takie pływanie jest możliwe.
Wyjazd zaplanowałam ze sporym wyprzedzeniem. Nie ukrywam, że liczyłam na „mazurskie tropiki”. Podobne do tych, na jakie trafiłam rok i dwa lata temu. Niestety – tym razem była mazurska Syberia. Skoro jednak pojechałam pływać… Cóż, słowo się rzekło. Zasada konsekwencji (opisał ją m. in. Robert Cialdini) oraz nieustająco silne zamiłowanie do maczania się w wodzie jeziornej sprawiły, że niemal prosto z samochodu, powędrowałam do wody. Brrrr… Temperatura powietrza ok. 20 stopni, temperatura wody podobna. Nie było super miło ale nie było też źle. A po pierwszych paru minutach było już całkiem nieźle.
Kryzys
Drugiego dnia nawet długi gorący prysznic wzięty po wyjściu z jeziora nie pomógł mi odzyskać normalnej temperatury ciała. Pognałam więc do pobliskiej knajpki na gorący rosół. Kelnerka, dowiedziawszy się z jakiego powodu jest mi zimno, stanęła na wysokości zadania i w ciągu 5 minut postawiła przede mną parujący talerz. Ufff… po chwili doszłam do siebie. Czy przyczyną był rosół czy wyraźny podziw kelnerki dla mojego pływackiego hartu ducha? Nie jestem pewna…
Pogoda dla żeglarzy
Wiatr, dużo chmur, fala na jeziorze a do tego niska temperatura. Woda „wybełtana” w takich warunkach z każdym dniem zimniejsza. I wprawdzie temperatura powietrza, zbliżona do temperatury wody, pozwalała zanurzyć się bez odczucia szoku ale nawet intensywne pływanie nie pomagało porządnie rozgrzać mięśni. Jednak za każdym razem, wychodząc z wody, spotykałam się z pełnymi podziwu komentarzami wszystkich, którzy mnie w wodzie widzieli. Że mimo chłodu jednak pływam, że mam kondycję, że ojej, jak wspaniale i wyjątkowo…
Ojej, jak wspaniale…
Pod koniec pobytu moją wytrwałość w znacznym stopniu podtrzymywało uznanie gospodarzy i wczasowiczów. Woda ciągle zimna (teraz już tylko kilkanaście stopni), pogoda nieustająco „żeglarska” a ja konsekwentnie, codziennie a czasem nawet dwa razy dziennie na porządną „przepływkę”. Czy dałabym radę bez podziwu i pełnych uznania komentarzy? Pewnie tak. Czy chciałoby mi się? Możliwe, że nie bardzo…
Morał
Podobno opowieść powinna mieć morał. Tu są dwa – osobisty i zawodowy.
Jeśli szukasz motywacji dla siebie weź pod uwagę osoby, które będą Ci kibicować i docenią Twoje wysiłki. Ty także doceń swoje wysiłki. Nawet jeżeli nie osiągniesz wszystkiego, co sobie wyznaczyłeś / wyznaczyłaś to spójrz na swoje działania przychylnie.
Jeżeli zaś chcesz zmotywować podwładnych to doceń ich. I za efekty, i za wysiłki.