Nie, to nie ja planowałam. Planowała Sylwia. Właściwie samodzielnie – ja tylko zadałam Jej trochę pytań. A Ona poszła jak burza;-) I zakończyła coaching po 4 sesjach!
Zaskoczenie
Kiedy Sylwia napisała mi na Facebooku, że chyba potrzebuje ze mną popracować mocno się zdziwiłam. Poznałyśmy się kilka lat wcześniej na wakacjach i „od pierwszego wejrzenia” Ją podziwiałam. Świetny kontakt z ludźmi, umiejętność zorganizowania rzeczy niemożliwych, dzielenie się z ludźmi, którzy mają trudniej i skuteczne zachęcanie do tego innych. I jeszcze ładna, wysportowana oraz z poczuciem humoru. „Czego ONA może ode mnie potrzebować?” – to była moja pierwsza myśl.
Jednak już wielokrotnie trafiały do mnie na coaching fantastyczne osoby. Tak naprawdę wszyscy moi klienci to ludzie o licznych zaletach i raczej nielicznych wadach. Postanowiłam zatem sprawdzić o co chodzi.
Sesja „zerowa”
Wprawdzie znałyśmy się i przypuszczałam, że Sylwia jest na współpracę ze mną zdecydowana ale, zgodnie z zasadami, spotkałyśmy się na sesji „zerowej”. Wtedy miałam szansę dostrzec powody, dla których coaching mógł być Jej prawdziwie pomocny. Po spotkaniu powiedziała TAK i umówiłyśmy się na pierwszą sesję.
Plany…
Zwykle jest tak, że mocno wspieram planowanie moich klientów. Z jakimi trudnościami zwykle się borykają? Proszę bardzo:
- chcą osiągać cele „skokami kangura”, bez przystanków, od razu całość,
- obawiają się zaplanować cokolwiek, mówią „może”, „spróbuję”,
- ustalają bardzo ogólne, trudno obserwowalne kryteria sukcesu – „będę się lepiej czuć”,
- „przyczepiają” swój sukces do innych osób – „moi podwładni będą sami podpowiadali rozwiązania”, „dzieci będą się ze mną dzielić swoimi problemami”
A tymczasem Sylwia…
- X i Y będę robić od teraz,
- Z zacznę za trzy tygodnie,
- C rozpocznę jak już zadbam o X i się trochę przyzwyczaję bo to się łączy,
- P zostawię sobie na kolejny miesiąc żeby nie wszystko na raz,
- Cel osiągnę w ciągu 3 miesięcy a potem będę pilnować ustabilizowania tego stanu. Wtedy ułożę sobie następny cel.
W podsumowaniu drugiej sesji napisałam Jej:
… jestem pod wrażeniem Twojego planowania. Przyszło mi do głowy, że to może kompetencja wynikająca m.in. z Twoich sportowych doświadczeń. Bo planujesz rozsądnie, w dość łatwo (i nie ZA łatwo) wykonalnych kawałkach a po „odhaczonym” kawałku dajesz sobie czas na utrwalanie zanim powędrujesz do następnego. To daje Ci większe szanse na sukces i eliminuje ryzyko przytłoczenia powinnościami.
Moje wsparcie coachingowe ograniczyło się do pomocy w określeniu niektórych priorytetów i doprecyzowaniu kilku kryteriów sukcesu.
Trzecia sesja…czwarta sesja
Zwykle przełomy w coachingu pojawiają się ok. piątej sesji. Tymczasem Sylwia już podczas trzeciej w 80% działała „po nowemu”. I dokładnie wiedziała kiedy wdroży pozostałe 20 %. Umówiłam się z Nią zatem – nietypowo – na 2 miesiące przerwy w pracy coachingowej. I na to, że kiedy się spotkamy na czwartej sesji ustalimy, czy podsumowujemy coaching czy też Sylwia jeszcze czegoś potrzebuje. Podsumowałyśmy!!!
W czasie tego spotkania siedziała przede mną pewna siebie młoda kobieta, wiedząca, że jest ważna dla siebie i że potrafi skutecznie o siebie zadbać. Realizująca własne plany i mająca z tego frajdę. Mająca odwagę planować kolejne kroki, o których dotychczas tylko nieśmiało przebąkiwała?
Plany dobrze przemyślane
Coaching to planowanie i wdrażanie zmiany. To nie są dwa odrębne procesy.
Wielokrotnie przekonałam się, że zmiany pojawiają się już na etapie budowania planu i określania na czym ma polegać osiągnięcie celu. Sylwia – od dawna uprawiająca sport i mająca niemałe osiągnięcia – potrafiła wyznaczyć sobie kolejne etapy tak, by były wyzwaniem ale wykonalnym. I dawała sobie czas na przetestowanie i utrwalenie efektów. A wszystko to zrobiła w 3 sesje (ok. 3 miesiące pracy). W czasie podsumowania Sylwia „odhaczała” tylko kolejne zrealizowane punkty swojego planu. BRAWO!