Niektórzy z nas zachęcani do zrobienia czegoś “po nowemu” muszą to nieco “przetrawić”. Czasem bardzo trudno przekonać kogoś do zadziałania w sposób inny niż dotychczasowy. Zwłaszcza, gdy ten dotychczasowy przynosił jakieś korzyści… Nic dziwnego. Podobno „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu”;-) Dlaczego ryzykować pewne korzyści dla innych, może nawet większych, lecz niepewnych…
Są jednak tacy, którzy testują nowe rozwiązania przy najbliższej nadarzającej się okazji. Ja na tym wychodzą?
Zmiana zawodowa
Z Magdą znam się od kilku lat. Poprosiła mnie o wsparcie kiedy, po latach przerwy w pracy zawodowej, zaczęła zajmować się rzeczami zupełnie innymi niż wszystko, czym zajmowała się wcześniej. Kiedyś spokojna Pani-Z-Biura-W-Państwowej-Firmie podjęła wyzwanie – została recepcjonistką w prywatnym przedsiębiorstwie serwisującym sprzęt mechaniczny. Główne zadania: odbieranie telefonów od wkurzonych klientów i umawianie terminów napraw tak, by były dogodne zarówno dla klientów jak i dla firmowych techników. Czyli najpierw trzeba było wziąć na siebie burzę (zepsuło się!), potem niezadowolenie (jak to – nie naprawicie jutro?) a na koniec dokonać uzgodnienia odpowiedniego dla obu stron. Kiedy już to się udało zawsze jeszcze mogło się okazać, że technik nie jest zadowolony z ułożonej mu trasy, albo że klient domaga się możliwości poskarżenia szefowi. Czyli wiecznie między młotem a kowadłem. I codziennie, przez pierwsze miesiące pracy, coś nowego.
„Mierzenie się” z nowym…
Wiem, że Magda nie raz miała łzy w oczach. Ale konsekwentnie „brała byka za rogi”. Nasza praca od początku była czymś z pogranicza coachingu i mentoringu. Nie było tu systematycznych sesji tworzących spójny proces tylko reagowanie na konkretne potrzeby i sytuacje. Magda wypracowywała nowe rozwiązania, zadawała pytania, szukała pomysłów, korzystała też z mojego doświadczenia i wiedzy. A kiedy już miała koncepcję natychmiast ją testowała. Czasem wyglądało to tak, że rozmawiałyśmy i wypracowywałyśmy nowe rozwiązanie po południu a nazajutrz przed południem dzwoniła do mnie Magda z informacją, że rozwiązanie jest super, właśnie je zastosowała i okazało się skuteczne! Obie miałyśmy z tego wielką frajdę. Ale dla mnie tą największą był fakt, że Magda tak od razu miała odwagę przetestować zupełnie nowy sposób działania. I zazwyczaj wykonywała to bezbłędnie i super-skutecznie!
Test to nie zobowiązanie
Przyznaję, że ja jestem z tej grupy, która potrzebuje trochę czasu zanim zadziała po nowemu. Tym bardziej imponowało mi zachowanie Magdy. Z jednej strony Magda była moją klientką a z drugiej inspiracją i wzorem. Wzorem odwagi. Który staram się naśladować i sprawdzać działanie „nowego” zanim oswoję się z tym pomysłem. Tym bardziej, że oswajanie się z pomysłem, który okazał się dobry jest znacznie łatwiejsze:-)
Czasem opowiadam o Magdzie na szkoleniach, kiedy uczestnicy, bojąc się nowych rozwiązań, próbują mnie przekonać, że „to się nie sprawdzi”. Zachęcam wtedy by tylko przetestowali. Przecież „test” to nie jest zobowiązanie do trwałej zmiany. Dotychczasowych metod nie zapomną i zawsze mogą do nich wrócić… A gdyby przypadkiem nowe jednak okazało się lepsze to… Sami wiecie:-)))