Mój ogród

„…zamykamy oczy, by mieć swą małą noc, bo noc jest nam potrzebna.”
Tym razem zachęcam Was do lektury niezwykłego, poetyckiego opowiadania, które uruchamia całe mnóstwo skojarzeń i wypuszcza wyobraźnię z klatki codzienności. Ciekawa jestem dokąd powędrują Wasze wyobrażenia…
Autorem jest Jarosław Gawlik, Człowiek Wielu Talentów, który dał się namówić na podzielenie się z Wami tym cudnym tekstem.

Pierwsza była noc. Dlaczego? Bo właśnie wtedy narodziła się moja świadomość. Pamiętam też jak bardzo tą noc polubiłem. Ba, nawet mnie zachwyciła. I to był mój pierwszy w życiu zachwyt. Dużo się dowiedziałem tamtej nocy i poznałem wiele jej tajemnic. To noc przynosi tęsknoty i uwalnia wyobraźnię. To nocą drzewa tak tajemnie szumią. To nocą alejami schowanymi w starodrzewiach przechadzają się zamyśleni aniołowie.
To nocą stare diabły moczą końce swych koślawych ogonów w bagniskach i kłapiąc paszczami chwytają zębami komary. Noc jest ogromna i nieskończona. To właśnie nocą dostrzegamy rzeczy, których nie widać za dnia. Gdy tylko chcemy zamarzyć, zamykamy oczy, by mieć swą małą noc, bo noc jest nam potrzebna.
Tamtej pamiętnej nocy znalazłem się przed ogrodem skrytym za wysokim parkanem. Stałem kurczowo trzymając się bramy i nie mogłem dostać się do środka. A bardzo chciałem. Bardzo. Ogród ten skrywał niejedną tajemnicę, lecz był też zwykłym ogrodem. Rosły w nim zwykłe drzewa, ścieliła się zwykła trawa i płynął zwykły strumień. Dostrzegłem też tę alejkę, po której nocą przechadzają się aniołowie, ale było zbyt ciemno, by ich zobaczyć. Takim ogród był nocą. Ale ja wiedziałem, jakim stawał się za dnia, chociaż nigdy w nim nie byłem i nigdy za dnia go nie oglądałem. Bo ogród ten skrywał rzeczy dziwne i niesamowite. Dostrzec go można było nocą, a być w nim tylko w dzień. To była pierwsza z jego tajemnic. A jaki był za dnia? Pełny i soczysty, rześki i przyjazny. Skrywała się w nim ławeczka schowana pod wielką jabłonią. Ławeczka być może dla zamyślonych, a może zakochanych? Pyszniły się czerwone maliny i krzaki nektarowego agrestu. Pęczniały owoce czerwonych pomidorów, które pachniały, gdy ogrodnik je podlewał. Obok zupełnie dziecinnie drzemały grządki z rzodkiewką i zabawnie gadatliwymi truskawkami. Wokoło szumiały rozłożyste starodrzewia i pachniało całe mnóstwo kwiatów. A wśród kwiatów były ścieżynki wydeptane zapewne przez ogrodnika, którego nikt nigdy nie widział.
I był staw w tym ogrodzie, a właściwie niewielkie jezioro, w którym od czasu do czasu kumkają żaby, dzikie ptaki chlapią, a trzciny trącają się między sobą, jakby chciały powiedzieć: posuń się, no posuń! Powiadają, że tuż przed wieczorem, kiedy odlatuje ptactwo i nastaje cisza, na drugim brzegu, brzegu, na którym nikt nigdy nie był, można czasem dostrzec tęsknoty zaplątane w szuwary. Ludzkie tęsknoty. Niektóre z nich były tam zawsze. Podobno to te, które wszyscy znamy. Inne nie były nigdy nazwane. To chyba te, których nikt nie rozumiał. Dużo było tęsknot nieznanych. Te podobno tylko dla poetów i odważnych. Były też tęsknoty zapomniane, podobno najpiękniejsze. I były jeszcze niepojęte, najbardziej dziwne. Mówiono też, że niejeden odnalazł własną tęsknotę i gdy tylko zbyt długo jej się przyglądał ona go uwodziła. Uległy urokowi rzucał się w wodną toń, lecz nikt nigdy nie słyszał o tym, aby dopłynął do drugiego brzegu. Bo mówią przecież, że nikt nigdy nie był, nie był tam, na tym drugim brzegu. To była trzecia tajemnica tego ogrodu.
Zamyślony długo bardzo stałem przy bramie. W swoim oczarowaniu byłem pewien, że na świecie istnieją tylko dwie rzeczy: ogród i ja.

Dziwny Ogród; Józef Mehoffer

… i wtedy stał się dzień. Jasny i radosny, z powietrzem przejrzystym i drżącym od pszczelego jazgotu. Gdzie owady tańczą w szaleńczym zaplocie, gdzie pachną truskawki, a za leniwie rozpostartymi główkami kapusty dostrzec można bajkowe trzewiki drzemiących krasnali. Sprośnych, psotliwych i obżartych. Bo ja byłem wtedy w tym ogrodzie. Byłem tam z Tobą przez krótką chwilę, gdy całowałaś moje policzki. Tańczyłaś później kręcąc się w koło i powtarzałaś: widzisz, widzisz, a nie mówiłam! Nie wiedziałem wówczas jak to się stało. Teraz już wiem, na czym polegał czar tego miejsca, niezwykłego ogrodu. Nie można było do niego wejść ot tak sobie. To on przychodził do nas, lecz zawsze tylko wtedy, kiedy on tak chciał. To jest następna z jego tajemnic. Wiem też, że jeszcze kiedyś będę z Tobą w tym ogrodzie, bo on nas zaprasza. Będziemy tam razem cieszyć się jak dzieci, bo wtedy narodzimy się po raz drugi. Przystaniemy nad brzegiem jeziora, a tęsknoty z drugiego brzegu zamienią się w watę cukrową, która będzie nam smakowała jak nigdy dotąd. Nastanie cisza. Będzie można patrzeć jak przechadzają się aniołowie. Stary koślawy diabeł wygrywał będzie na flecie filuterne melodie. Kłamstwa zamienią się w motyle, a my będziemy je łapać i śmiać się do łez. Przysiądziemy na tej ławeczce pod jabłonią i tak po prostu zachwyci nas zachód słońca. Ja dowiem się ile niezbadanych tajemnic skrywa się w Twoich oczach.
Zaplotę się w Twoje dłonie i patrzył będę tam gdzie Ty. Nawet ogrodnik popadnie w zadumę.
Bo ten ogród to miłość.
I wtedy ogrodnik przemówi:
– Zapraszam was. Zapraszam was zawsze. Przychodźcie ile razy tylko zapragniecie. Przychodźcie nocą, przychodźcie za dnia. To jest wasz ogród. Lecz nigdy nie zamieszkujcie tutaj dłużej niż to jest wam potrzebne. Bo pewne rzeczy muszą pozostać święte.
Teraz wiesz, kim jest ten Ogrodnik? Ja wiem. I wiem też, że jeżeli przyjdzie taki czas, kiedy przycupniemy na tej ławeczce pod jabłonią, ławeczce dla zamyślonych, to będziemy tak trwali. Przyjdzie wieczór taki sam jak zwykle. Ptaki przestaną trzepotać skrzydłami. Nastanie cisza i tam na drugim brzegu pojawi się tęsknota. Nasza tęsknota. Tęsknota splątana na zawsze? I popłyniemy na drugi brzeg jeziora, chociaż powiadają, że nikt nigdy nie był tam na tym drugim brzegu. A ogrodnik? Ano właśnie, jego nikt nigdy nie widział…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *