Ważna nauka w smutnym czasie

To będzie osobisty post. Zdecydowałam się na jego napisanie, bo dowiedziałam się ostatnio wiele o tym, jak działają moje emocje w trudnych sytuacjach. O tym, co troszkę ułatwia i co bardzo utrudnia. Do tego kilka rozmów z przyjaciółmi potwierdziło, że moje spostrzeżenia są dość uniwersalne. Dzielę się nimi zatem, żebyście nie musieli doświadczać podobnych trudności oraz byście potrafili trochę ochronić przed nimi siebie i bliskie Wam osoby.

Odejście…

Kilka tygodni temu zmarł mój Tata. Miał długie (ponad 90 lat!), piękne, ciekawe życie. Staram się myśleć o tym jak najczęściej, by ułatwić sobie nieco przetrwanie smutku. A smutku jest dużo. Jak wielu z Was wie na takie wydarzenia właściwie nie można się „przygotować”. Nawet jeżeli jest oczywiste, że nastąpią… A mój Tata był, jak na swój wiek i stan zdrowia, bardzo aktywny. I przez większość czasu także pogodny, uśmiechnięty, ciepły dla wszystkich. Najbliżsi wiedzieli, że jest bardzo chory (choć nie sądziliśmy, że aż tak 😥 ), ale inne osoby – przyjaciele, znajomi, sąsiedzi itp. – nie zdawali sobie z tego sprawy. W efekcie wszyscy byliśmy zaskoczeni.

Pytania…

Skutkiem tego zaskoczenia były pytania. „Ale jak to?”, „Co się stało?”, „Na co?”, „”Dlaczego?” i wiele podobnych. Chroniąc Mamę, wzięłam większość tych rozmów na siebie. Odbierałam swoje i Jej telefony płacząc, zatem właściwie wszyscy pytali. I większość po pierwszej odpowiedzi zadawała kolejne pytania…
Po kilku dniach, kiedy jedna z Mamy Przyjaciółek zadała mi kolejną serię pytań, zdałam sobie sprawę z tego, że ja już nie mam siły powtarzać tych niezwykle trudnych informacji. Że to jest dla mnie potwornie wyczerpujące. Bardziej niż żałoba, bardziej niż opiekowanie się zrozpaczoną Mamą, bardziej niż załatwianie wszystkich trudnych formalności. Powiedziałam o tym wprost i pytająca wycofała się ze zrozumieniem (dziękuję!).

Nie pytaj, proszę

Nauczyłam się, że zadawanie takich pytań pomaga głównie pytającemu… I oczywiście rozumiem, że źródłem pytań jest troska, chęć zrozumienia wydarzeń i potrzeba uporania się z własnym żalem. Jednak proszę – nie pytajcie osób w żałobie (szeroko, „psychologicznie” rozumianej, bo może to być także żałoba po innej stracie – rozstaniu, utracie pracy itp.) o szczegóły dotyczące przyczyn czy sytuacji, z jaką żal jest związany. Możesz poprosić o wyjaśnienie kiedy ta osoba będzie chciała / mogła / miała siłę opowiedzieć. Możesz spytać czy chce opowiadać. Możesz powiedzieć, że Tobie będzie łatwiej jeżeli dowiesz się i zrozumiesz więcej. Ale nie naciskaj. Odpuść. Zostaw bardzo wyraźnie otwartą furtkę do wycofania się z wyjaśnień. Nie czekaj aż ktoś sam – jak ja po iluś dniach i niezliczonej liczbie powtórzeń historii, która zatyka mnie płaczem – zorientuje się, że nie ma siły opowiadać. Podpowiedz, przypomnij, że wolno nie mieć siły czy chęci…

Kondolencje

Składanie kondolencji to chyba jeden z najtrudniejszych komunikatów, jakie zdarza nam się przekazywać. Podejrzewam, że większość z nas sądzi, że nie potrafi tego robić. Tymczasem usłyszałam tyle uroczych, ciepłych, niezwykłych wyrazów współczucia, że ciągle jestem pod wrażeniem. Najbardziej niezwykłe były te osobiste. Nie układane, nie oficjalne, tylko takie, które „same wyszły”. Jeśli zdarzy Ci się sytuacja, w której chcesz złożyć kondolencje nie kombinuj. Najprostsze słowa są najlepsze. I nie potrzeba ich wiele.

Pomoc

Rozpacz i żal sprawiły, że na pewien czas niemal całkowicie „wysiadła” moja codzienna energia i zaradność. Dałam sobie też prawo do płaczu, a płacze się lepiej (lżej;-) w dobrym towarzystwie. Poprosiłam zatem Przyjaciół (nie tylko tych najbliższych) o pomoc i:
– Ktoś „na telefon” zwolnił się na część dnia z pracy by zostać moim Osobistym Szoferem,
– Ktoś kilkakrotnie przecierał mi szlaki przy załatwianiu niełatwych spraw urzędowych,
– Ktoś co kilka godzin „łypał” oczkiem na komunikatorze, sprawdzając czy nie potrzebuję pogadać,
– Ktoś skrupulatnie dokarmiał pysznościami mnie i Mamę (zupki, kotleciki itp.),
– kilkoro Ktosiów skrupulatnie odbierało ode mnie telefony mimo świadomości, że rozmowa ze mną będzie trudna; zawsze kiedy tego potrzebowałam miałam z kim rozmawiać,
– Ktoś zgodził się na przesunięcie mojego zawodowego zobowiązania żebym mogła zająć się sprawami rodzinnymi,
– kilkoro Ktosiów pomagało w zaopiekowaniu się moją Mamą kiedy ja nie mogłam się sklonować,
– kilkoro Ktosiów pomogło „przebić się” przez zapory służby zdrowia kiedy moja Mama się bardzo rozchorowała (i dzięki temu jest dużo lepiej :-)),
– kilkoro Ktosiów przyniosło kwiaty żeby nam było przyjemniej…
To tylko część listy. Jestem wdzięczna bardzo wielu osobom. Niektórych może nawet nie dostrzegłam… Ale w wielu sytuacjach widziałam, że jest mi łatwiej dzięki Fantastycznym Ludziom wokół mnie. Co ważne – o dużą część tych przysług sama wprost poprosiłam. I wiem, że choć ja uważam, że mam „długi wdzięczności”, to osoby, które mi pomogły, wcale tak nie myślą. Po prostu uznały, że chcą pomóc, bo tego potrzebuję.

Smutek, radość, nauka

Na pewno będzie mi smutno. Na pewno poleci jeszcze wiele łez. Ale także cieszę się z tego, że mam wokół siebie tylu ciepłych, przyjaznych, bezinteresownych ludzi. I wiem, że nauczyłam się kilku bardzo ważnych rzeczy: o (nie) zadawaniu pytań, o (jeszcze;) większej wrażliwości na potrzeby drugiej osoby, o proszeniu o pomoc, o wyjątkowych i ciepłych gestach…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *