Podczas lektury pierwszej części porad wydawało Ci się, że czytasz o sobie? Cóż, doskonale Cię rozumiem. Sama mam już ogromną chęć wynieść część „udomowionych” aktywności poza swoje cztery ściany. Wygląda jednak na to, że świat normalnieje tylko trochę i bardzo powoli. A to z kolei oznacza, że ciągle potrzebujemy dostosowywać swoje funkcjonowanie do wymogów tego dziwnego czasu i testować + wdrażać nowe rozwiązania. A zatem…
…następne 10 przydatnych zasad.
Lista kolejnych sugestii, które pomogą Wam złapać dystans, spokojnie przemyśleć sytuację i omówić ją z bliskimi.
Tym razem odważyłam się uzupełnić podpowiedzi o osobiste spostrzeżenia. Fragmenty „z życia” to opisy moich konkretnych doświadczeń oraz związanych z nimi refleksji.
Tekst ponownie długi i konsekwentnie w punktach 😀 Nie lubisz czytania? Pogrubione hasła, pozwolą łatwo wybrać zagadnienia, którym chcesz przyjrzeć się bliżej.
1. Kontrola i jej brak. Lubimy niespodzianki… pod warunkiem, że są przyjemne. Na co dzień jednak wolimy mieć pewną dozę kontroli nad sytuacją. Tymczasem pandemia i związane z nią zmiany sprawiają, że nasza kontrola jest bardzo ograniczona. Dlatego warto skupić się na tym, na co mamy rzeczywisty wpływ – na własnych działaniach, zadaniach zawodowych, rozmowach z bliskimi. Na planowaniu najbliższych godzin czy dni, a nie miesięcy.
Z życia: jeden z moich najlepszych dni w ostatnim tygodniu to ten, w którym zabrałam się za porządki. Okazuje się, że kiedy powieszę zimową kurtkę do „górnej szafy” to ona tam karnie wisi. A ja mogę „odhaczyć” sukces 😆 Brzmi banalnie? Wiem. A mimo to miałam satysfakcję.
2. Czas pracy. Okazuje się, że wielu / wiele z nas z domu pracuje dłużej niż gdybyśmy byli w biurze! Bo komputer pod ręką, bo czasem trzeba go w ciągu dnia udostępnić dziecku albo innemu pracującemu domownikowi i nadrabiamy zaległości, bo zależy nam na wywiązaniu się ze wszystkiego, z czego się da (zagrożone pandemią miejsca pracy…), bo ktoś przysłał mejla, a skoro go widzimy to czujemy się w obowiązku odpowiedzieć… i tak dalej. Wyznacz sobie liczbę godzin pracy (np. tygodniową) i trzymaj się tego z tolerancją 1-2 godzin. Codzienne zapisywanie ile godzin masz (uczciwie) przepracowanych pomoże…
Z życia: od lat część swojej pracy wykonuję z domu. Zdarzają mi się dni „niechciejstwa”, kiedy sobie coś odpuszczam. Ale zdarzają się też takie, kiedy zależy mi na dokończeniu czegoś czy terminowym wywiązaniu się (także wobec samej siebie;-) i wtedy pracuję „do oporu”. Dlatego uważam, że liczbę godzin pracy lepiej wyliczać tygodniowo. To daje jednocześnie pewną elastyczność i przyzwoitą kontrolę. I jeszcze jedno – zajrzenie do komputera „na moment” późnym wieczorem najczęściej oznacza minimum 30 minut. Jeśli nie chcesz „rozpędzać” mózgu przed snem to nie rób tego!
3. Częstotliwość domowa i biurowa (GZ dziękuję za określenie „częstotliwość”! jest świetne!). Ci z Was, którzy dopiero od niedawna pracują z domu na pewno zauważyli, że jest…jakoś dziwnie. Zmiana „częstotliwości” z domowej na biurową i odwrotnie jest znacznie trudniejsza kiedy przesiadasz się raptem o kilka metrów lub wcale. W efekcie jesteś w ciągłej gotowości, w nieustającym napięciu. Albo z najwyższym trudem szukasz w mózgu skupienia.
Z życia: we włączeniu / wyłączeniu właściwego trybu pomocne bywa ukrycie swojego stanowiska pracy, tak, by po zakończeniu obowiązków nie pozostawało w zasięgu wzroku. Jeśli nie masz osobnego pokoju, w którym możesz je zamknąć to spróbuj schować komputer (a nawet duży ekran) w kącie czy choćby pod stołem, albo po prostu przykryć zamkniętego laptopa jakimś pismem. Chodzi o to, by zmienić wystrój. Jeśli to tylko możliwe nie pracuj siedząc na „swoim” miejscu przy stole. Usiądź z innej strony, na innym krześle. Miej osobną przestrzeń do pracy i osobną do jedzenia / wypoczynku / rozmowy z bliskimi. I nawet jeśli to brzmi trochę jak czary, to wierz mi, daleka jestem od magii. Po prostu przetestuj to rozwiązanie, sprawdź czy Ci pasuje.
4. Pomaganie innym. Jakoś tak jest, że pomaganie niemal zawsze pomaga pomagającemu;-). O takim bezinteresownym pomaganiu (dawaniu) pisałam poprzednio. Tu chcę przypomnieć, że zapewne pomagasz także w ramach swoich obowiązków zawodowych czy rodzinnych. Tak, zrobienie zakupów rodzicom, przegadanie trudności z podwładnym czy wyjaśnienie klientowi procedury postępowania to Twój obowiązek. Ale ten obowiązek wydaje się znacznie przyjemniejszy kiedy uświadomisz sobie, że jest również pomocą. Że to nie „ciężar gatunkowy”, a ułatwienie komuś życia lub pracy jest w tym przypadku najważniejsze.
Z życia: od pewnego czasu wspieram sesjami konsultacyjnymi pracowników różnych firm. Rozmowy niemal zawsze dotyczą bardzo osobistych i emocjonalnych kwestii. Nieco innych niż te, z którymi mam do czynienia jako coach. Zwykle „zbieram” emocje otoczenia zatem i po tych sesjach zostaję na trochę z niełatwymi odczuciami Klientów. Jednak za każdym razem mam ogromną satysfakcję, bo dzięki rozmowie ze mną komuś jest wyraźnie lżej!
5. Chronienie się przed niezdrowym stresem. Nie tylko ja „zbieram” emocje osób, z którymi jestem w kontakcie. W jakimś stopniu dotyczy to każdego z nas. Dlatego jeśli czujesz, że Twój poziom stresu wyraźnie rośnie to poszukaj źródła. Czy to jest jakaś osoba, która zachowuje się w określony sposób? A może temat, jaki ktoś ciągle porusza?
Z życia: ostatnio asertywnie ćwiczę proszenie niektórych (zwłaszcza tych bardziej rozpolitykowanych) znajomych o nie poruszanie w rozmowie ze mną zagadnień, które nieprzyjemnie podnoszą mi adrenalinę a także o nieprzesyłanie mi filmików czy memów. Zwyczajnie mówię, że nie chcę tego, bo mam wystarczająco wysoki poziom stresu i nie potrzebuję go podnosić. W zdecydowanej większości przypadków działa. Jedną osobę zdecydowałam się zablokować na komunikatorze (informując wcześniej, że to robię i zachęcając do kontaktu telefonicznego w innych sprawach).
Jeśli czytasz po angielsku to bardzo zachęcam do zerknięcia w ten artykuł: https://hbr.org/2015/09/make-yourself-immune-to-secondhand-stress?utm_source=linkedin&utm_campaign=hbr&utm_medium=social
6. Media pod kontrolą. Zdarza się – ostatnio chyba szczególnie często – że źródłem stresu są komunikaty medialne. Niespójne lub wręcz sprzeczne ze sobą, czasem celowo „programujące nas” na pełne napięcia wyczekiwanie kolejnego komunikatu, a nierzadko zwyczajnie fejkowe. Jeśli czujesz, że pod wpływem czytania czy oglądania wiadomości rośnie napięcie mięśni, twardnieje kula w brzuchu albo znika lotność myśli to…nie czytaj. A przynajmniej nie tak często.
Z życia: wczoraj zobaczyłam na FB posta z informacją, że znajomy wycofuje się z aktywności na tym portalu i prosi, by kierować do niego wyłącznie informacje związane ze sprawami osobistymi oraz powstrzymać się od zachęcania go do czytania artykułów czy komentowania aktualnej sytuacji. Liczba lajków pod postem – ogromna! Inna znajoma osoba po prostu zawiesiła swojego FB na jakiś czas (jest funkcja, która daje taką możliwość) by nie „wsiąkać” w przeglądanie postów.
7. Realizacja od dawna odkładanych projektów. W codziennym zabieganiu odkładaliśmy, czasem przez lata, różnego rodzaju pomysły wymagające spokoju, skupienia czy zwyczajnie czasu. Mam na myśli takie rzeczy jak ćwiczenie, nauka, medytacja, spędzanie czasu z kimś bliskim, porządkowanie szaf i szuflad, obejrzenie zaległych filmów itp. Przypomnij sobie co od dawna odkładasz „na potem”. Może zrealizujesz to właśnie teraz?
Z życia: znam co najmniej kilka osób, które korzystają z dostępnego czasu, by czytać, uczyć się czy odrabiać zaległości filmowe. Ja (w obliczu zamkniętych basenów) wreszcie zaczęłam się przygotowywać do przedłużenia jeziornego sezonu pływackiego. Pianka zamówiona. Czy się odważę? Jeszcze nie wiem….;-)
8. Uważność. Zwykle robiąc jedną rzecz już myślimy o następnej albo o kilku kolejnych. Temu co „tu i teraz” poświęcamy tylko jakiś procent swojej uwagi. W efekcie często robimy to wolniej, mniej skutecznie lub zwyczajnie gorzej. Albo (co może nawet ważniejsze!) z mniejszą przyjemnością. A gdyby – skoro część planowania i kontrolowania ma w koronaczasach znikomy sens – popraktykować mindfulness? Skupić się w 100% na tym, co aktualnie robimy. Sprawdzić czy / jakie daje to korzyści… Nie chodzi o zostanie filozofem zen tylko o przetestowanie nowego podejścia do swojego sposobu działania.
Z życia: lubię pisać. Ale pisanie „porwane” na kawałki (bo w międzyczasie jakiś telefon, coś do jedzenia, odpisywanie ma mejle itp.) przestaje być fajne. Na końcu miewam wtedy wrażenie, że „wycisnęłam” z siebie tekst. Tymczasem kiedy pomysł jest w głowie to przy odrobinie skupienia treść sama wyłazi na klawiaturę. A na końcu jest frajda, że sprawnie, szybko, przydatnie i do tego może czasem również błyskotliwie 😉
9. Dostrzeganie pozytywów (wdzięczność). Wiem, że piszę coś ryzykownego – kiedy coach zachęca do dostrzegania pozytywów, to niektórym odbiorcom „podśmiarduje” hurraoptymizmem. No nie – to NIE JA! Mam na myśli świadome dostrzeganie pozytywnych stron tej niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Każdego wieczora pomyśl (albo porozmawiaj z Domownikami) o 3 rzeczach, które tego dnia dla Ciebie były dobre. Rób to codziennie. Czas dalej będzie trudny. Ale nie aż tak ciężki…
Z życia: piszę ten fragment artykułu w niedzielny wieczór zatem podzielę się z Wami tym, co dziś było dobre dla mnie: 1) wyszłam na słońce i złapałam trochę (niezdrowej, ale ładnie wyglądającej;-) opalenizny, 2) bardzo fajnie pogadałam przez telefon ze Znajomym, 3) obejrzałam w sieci ciekawy filmik z instrukcją jak zakładać piankę pływacką by wygodnie się jej używało.
10. „Wyższy cel”. Pamiętaj czemu TO służy. Jasne, większość z nas widzi w społecznej izolacji i pewnych zaleceniach manipulacje korzystne dla niektórych polityków. Ale Covid-19 to ciągle paskudnie zjadliwy wirus, który może zaszkodzić nam, naszym bliskim, innym ludziom. W przypływie złości, zmęczenia, buntu i (być może nadmiernej) chęci „odmrożenia się” przypomnij sobie na moment co jest ważne dla Ciebie.
Z życia: wielu Czytelników Przyjaznego Coachingu wie, że jestem szczęśliwą „posiadaczką” Fantastycznych Rodziców w Bardzo Szacownym Wieku. I chcę się z nimi widywać! Ta myśl co najmniej kilka razy powstrzymała mnie przed zachowaniami, które pewnie nie byłyby ryzykowne dla mnie, ale (gdybym do świństwo złapała) mogłyby być bardzo ryzykowne dla Nich…
Trzymam kciuki za nas wszystkich!
Jeśli sądzisz, że pogadanie o tym, co Tobie przeszkadza w tym niełatwym czasie może pomóc Ci w odzyskaniu spokoju czy uporządkowaniu myślenia i odzyskaniu większego komfortu to zapraszam. I przypominam, że ciągle trwa promocja.
Wszystkiego zdrowego! Agnes