„Whistle blower” czyli nie zabijaj posłańca

Jak szefowie reagują, kiedy dowiadują się o ważnej nieprawidłowości w firmie? Kto „bierze na klatę” pierwszą reakcję? Dla kogo – poza sygnalistą –  ta reakcja jest najtrudniejsza? Co powinien zrobić szef, by w przyszłości dowiedzieć się jeszcze o błędach / uchybieniach? A może lepiej nie wkurzać szefa? I nie narażać się na nieprzyjemności…

Whistle blower, po polsku „sygnalista”*. Osoba, która informuje o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu organizacji, pracowników itp.

Igor jest pracownikiem firmy transportowej. Obowiązuje w niej reguła, że samochody firmowe można zostawiać wyłącznie w miejscach, w których nie będą nikomu przeszkadzać. Zasadę znają wszyscy pracownicy. Jest zawarta w regulaminach i procedurach.
Igor przypadkiem zobaczył firmowe auto pozostawione na ścieżce rowerowej. Sfotografował je i zajrzał do szefa z propozycją, że może warto kierowcom przypomnieć o ważnej firmowej zasadzie. Tylko tyle… Tymczasem szef,  oczywiście mocno podniesionym głosem, zaczął komentować,: „no tak! w ogóle się nie przejmują!! co za kretyn tak stanął?! dlaczego oni nie mogą się tego nauczyć?! po co w ogóle takie tumany tu pracują!, może kilka dyscyplinarek sprawi, że wreszcie zrozumieją!!!” i tak dalej…
Jedynym odbiorcą tych komunikatów był… Igor. Opowiedział mi o tym w przerwie szkolenia. Był ciekaw mojego komentarza. Ale w gruncie rzeczy najważniejsze było to, jak On się czuł… Uważał, że zrobił coś dobrego a zebrał baty. Chciał, by firma miała lepszy wizerunek a zobaczył…niefajny wizerunek szefa.
Czy Igor słusznie zasygnalizował szefowi, że ktoś nie zastosował się do regulaminu? A może powinien był sobie „odpuścić”?

Baśka pracuje „na słuchawkach” w biurze obsługi klienta. Telefony wpadają kolejno do operatorów, którzy w danym momencie nie rozmawiają z klientami. W pewnym momencie Baśka zorientowała się, że siedzący na sąsiednim stanowisku Waldek, kiedy dzwoni jego telefon, na moment podnosi słuchawkę a potem ją odkłada. W ten sposób rozłącza klienta. Oraz sprawia, że w ciągu tej krótkiej chwili kolejne połączenie wskakuje na następne stanowisko. Rozłączony przez Waldka klient pewnie dodzwania się za kolejnym razem ale jest już poirytowany. Za to Waldek ma wolną chwilę. Kosztem współpracowników i firmy…
Basia najpierw próbowała rozmawiać z Waldkiem ale nic nie uzyskała („daj spokój, to nie Twoja sprawa” usłyszała od kolegi). Poinformowała więc szefową, uznając, że zachowanie Waldka szkodzi wszystkim. A szefowa… zebrała cały zespół i „obsobaczyła” ich grupowo. Tak, jakby wszyscy byli winni nie dopełniania obowiązków. Indywidualnej rozmowy z Waldkiem ani kary dla niego nie było. W efekcie tego wydarzenia nic się nie poprawiło. Ale pogorszyła się atmosfera. A cały zespół miał do Baśki pretensję, bo naraziła ich na nieprzyjemną sytuację.
Czy Basia słusznie zasygnalizowała nieprawidłowość? Czy powinna była przemilczeć?
Daria jest od kilku miesięcy zatrudniona w zagranicznym oddziale międzynarodowego koncernu. Trafiła tam dzięki rekomendacji jednego z dyrektorów, który współpracował z nią w poprzedniej firmie i bardzo cenił jej profesjonalizm.
Po pierwszym półroczu Daria miała rozmowę oceniającą ze swoim bezpośrednim przełożonym. Który w pewnym momencie powiedział: „wiesz, tu przez długi czas wszyscy myśleli, że jesteś ślicznotką (w prowadzonej po angielsku rozmowie było to określenie pretty lady) Petera”. Daria zdrętwiała ale pominęła komentarz milczeniem. Niestety, to zdanie, z tym określeniem, pojawiło się w ustach szefa jeszcze dwukrotnie w czasie tej jednej rozmowy. Daria z trudem powstrzymała się od komentowania, nie chcąc wchodzić w dyskusję o poprawności politycznej. I narażać się szefowi… Wieczorem opowiedziała to mnie, w ramach relacjonowania rozmowy i jej efektów (trochę Darii „mentorzę” zatem czasem mnie o coś pyta, a czasem po prostu dzieli się wrażeniami). Ja również zdrętwiałam. Odebrałam to określenie jako seksistowskie i poniżające (w sytuacji zawodowej). Moja pierwsza reakcja: „koniecznie opowiedz o tym HR-ce”. Odpowiedź Darii: „wiesz, to oczywiście było bardzo nieprzyjemne i nieprofesjonalne, ale czy faktycznie tak poważne, by o tym mówić?”.
Nie wiem co ostatecznie zrobi Daria. Ale jestem przekonana, że przełożony nie miał prawa użyć takiego określenia. Tym bardziej, że coś, co było w półgodzinnej rozmowie powtórzone trzykrotnie, to raczej nie lapsus językowy…
Czy Daria powinna zasygnalizować, że jeden z szefów nieodpowiednio ją potraktował? I jest szansa, że postępuje tak również wobec innych osób…

W gronie „sygnalistów” jest wiele znanych osób. Jedną z nich jest zaangażowany w WikiLeaks Julian Assange. Należy do nich również  Sherron Watkins, która już w 2001 roku sygnalizowała prezesowi Enronu, że w raportach finansowych firmy są nieprawidłowości. Świeża afera dotycząca działań firmy Cambridge Analytica („zdobycie” danych użytkowników Facebooka i użycie ich do profilowania wyborców w ostatniej kampanii prezydenckiej w USA oraz w głosowaniu w sprawie Brexit-u; sprawa „wypłynęła” niedawno i toczy się śledztwo) również wybuchła dzięki sygnaliście – osobie, która dostrzegła nieprawidłowości i wydobyła je na światło dzienne.

Jak widzicie rolę sygnalistów w firmach? Czy wystarczą wewnętrzne procedury, czy potrzeba czegoś jeszcze? Jaka może być rola szkoleniowców, coachów, pracowników HR, szefów?

Opowiedzcie mi o swoich przemyśleniach i doświadczeniach.
                                                                                                Aga

* Ten tekst NIE odnosi się do projektu nowych przepisów a wyłącznie do międzyludzkich relacji wewnątrz firmy. Oraz do sposobu zarządzania ludźmi i przedsiębiorstwem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *