Jestem pełnoletnia!

18 lat temu byłam nieco spłoszoną, niepewną efektów i nie bardzo wierzącą w sukces początkującą…przedsiębiorczynią. Dziś z uśmiechem mówię, że skoro MAGA Consulting działa (i utrzymuje mnie!;-) przez 18 lat to na pewno coś robię dobrze! Może nawet wiele „cosiów”.

 

Pierwsi klienci…
…trafili do mnie za sprawą networkingu (choć wtedy nie używałam jeszcze tej nazwy). Albo znali mnie zanim założyłam firmę, albo dostali od kogoś kontakt wraz z rekomendacją. BARDZO dziękuję pierwszym trzem osobom, dzięki którym wystawiłam pierwsze faktury. Jacek Lebiocki (wtedy Eden Springs), Maria Oskroba (wtedy Tchibo Polska) i Maciej Świątek (wtedy Colgate-Palmolive Poland). To Wy dodaliście mi odwagi. Dzięki wam uwierzyłam, że to się uda. Dziękuję za to, że mi zaufaliście i za to, że tolerowaliście niedoskonałości mojej pracy. Oraz moją niepewność (wiem, że kiepsko ją maskowałam;-)
Jacek przeprowadzał mnie krok po kroku przez szkolenia (dzięki – do tej pory korzystam z niektórych rad!). I z dużym zaufaniem powierzał projekty promocyjno –organizacyjno – PR-owe. Byłam tym zaufaniem zaskoczona. I stawałam na rzęsach żeby nie zawieść.
Pierwsze faksy w zleceniach wykonywanych dla Marii wysyłałam z Jej firmy. Ja jeszcze faksu nie miałam… Nie odważyłam się inwestować już na samym początku. Zwyczajnie nie miałam pewności czy wszystko będzie ok.
Maria była też autorką jednego z najważniejszych dla mnie komplementów (feedbacków? 😉 Biegłyśmy kiedyś – tuż przed konferencją prasową – przez park. Obie w eleganckich kostiumach i pantofelkach. Rozwieszałyśmy plakaty, bo ktoś zaniedbał swoje obowiązki. Zasapane, przejęte i poirytowane. I wtedy Maria powiedziała „Pierwszy raz widzę, żeby ktoś przejmował się moją pracą równie mocno jak ja”. Marysiu – osiemnaście lat później pamiętam i bardzo cenię tę opinię. Dodaje siły w chwilach zmęczenia i zwątpienia.  Aha – i ciągle się przejmuję równie mocno, jak moi klienci. A czasem chyba nawet bardziej?
Maciej to mój pierwszy „obcy” klient. Zaufał mi, bo dostał rekomendację (kolejne podziękowanie dla Marii!!!). I cierpliwie wspierał w budowaniu pierwszej skomplikowanej oferty na działania PR-owe. Zrobiliśmy wspólnie kilka projektów a potem „podał dalej” moje namiary wewnątrz swojej firmy. Dzięki!

Wiele innych osób

Na swojej ścieżce spotkałam baaaardzo wiele osób, dzięki którym ja i moja firma jesteśmy w tym właśnie miejscu. Koledzy po fachu (niektórzy dzielili się ze mną nie tylko wiedzą ale także swoimi materiałami szkoleniowymi i pomysłami na ćwiczenia), klienci (dla kilku pracowałam po 5-6 lat!), niedoszli klienci (bo każda rozmowa to nowa wiedza), Matki mojego bloga (o nich tutaj O blogu; w odpowiedzi na pytanie Jak to się stało, że zaczęłaś pisać bloga?), współpracownicy (wielu zleceń nie byłabym w stanie zrealizować sama, wiele innych właśnie dzięki Wam wyszło tak dobrze), Rodzice (przerywali emeryturę i dzielnie składali przesyłki prasowe i materiały szkoleniowe w ilościach hurtowych) i sama nie wiem kto jeszcze. Jeśli ktoś z Was to czyta, to proszę, przyjmijcie podziękowania, ukłony i wyrazy wdzięczności.

Czego to ja nie robiłam…
Czasem mam wrażenie, że moje doświadczenia zawodowe są…zbyt obszerne. Mądrzy mówią, że „w czymś się trzeba specjalizować”. I ja się specjalizowałam…w różnych rzeczach?
Zaczynałam od projektów PR-owych i promocyjnych oraz od bycia stałym zewnętrznym PR-owcem jednego z moich klientów. Miałam w tym duże doświadczenie z pracy na etacie. I na to było zapotrzebowanie. Wiedziałam już, że chcę robić szkolenia, ale w roli trenera dopiero raczkowałam. Uważałam, że potrzebuję dużo więcej praktyki by mówić o sobie „trener”.
Stopniowo wdrażałam się do pracy szkoleniowej. Współpracowałam z każdym, kto mnie „do siebie dopuścił”. To były ogromnie cenne doświadczenia.
Z czasem wykonywałam coraz więcej takich szkoleniowych zadań. Po kilku latach zrezygnowałam z PR-u i promocji. Byłam trenerem i…zaczynałam pracę w charakterze coacha. Kolejne kroki to mediacje i facylitacje a ostatnio także mentoring. Do tego bycie przez kilka lat udziałowcem oraz członkiem zarządu firmy szkoleniowej i członkiem Rady Fundacji SLOWLAJF. A w międzyczasie bardzo różne konsultacje dla menedżerów i zarządów – od komunikacji po reorganizacje.
Czasem mówię, że moje specjalności zawodowe rozmnażają się…przez urwistki (porządna definicja tego słowa tutaj: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/urwistki;3991746.html) Wykonując jeden zawód uczę się kompetencji potrzebnych w kolejnym. Uzupełniam, wykonuję ten kolejny i…uczę się kompetencji potrzebnych w następnym… Od zawsze mam na wizytówce słowa, których znaczenie trzeba wyjaśniać, bo nie są jeszcze powszechnie znane.

Gdzie będę za 18 lat? Nie mam pojęcia. Pewne jest to, że chcę wspierać ludzi w rozwijaniu skrzydeł, wzmacnianiu pewności siebie i podwyższaniu samooceny. Renata Gralka (wtedy Colgate-Palmolive Poland) napisała mi kiedyś w referencjach:
„W dzisiejszym, pełnym agresji i pośpiechu świecie, partnerski styl pracy p. Agnieszki, jej otwartość i szczerość w kontaktach z klientem oraz ogromne zaangażowanie w realizację zaplanowanych na rzecz klienta działań sprawiają, że praca staje się przyjemniejsza i bardziej efektywna.
Pani Agnieszka M. Staroń jest dla mnie kimś więcej niż doradcą PR. Jest osobą, do której zawsze możemy zwrócić się z pytaniami czy prośbą o pomoc. Pomaga „złapać oddech” i spokojnie, logicznie zastanowić się nad problemami, co sprzyja powstawaniu dobrych, kreatywnych rozwiązań”.

Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że moje (jak najbardziej świadome) starania o przyjazną atmosferę pracy i o to, by po spotkaniu moi klienci byli w lepszym nastroju niż przed, są dostrzegane i ważne. Pamiętam. I pilnuję żeby zawsze tak było…

2 komentarze:

  1. Olbrzymie gratulacje i jeszcze więcej pogodnych sukcesów 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *