Spotkałam się niedawno ze swoją “biznesową znajomą”. Fantastyczną menedżerką, kobietą pełną energii, która w czasie naszej kilkuletniej znajomości zdziałała tak wiele – zarówno prywatnie jak i zawodowo – że trudno mi to z czymkolwiek porównać. Tym razem umówiłyśmy się na ploteczki jako, że Beata właśnie rozpoczęła urlop macierzyński. Urlop czyli wypoczynek? Nieeee, w żadnym wypadku. Poród tuż-tuż a Beata ma pełny kalendarz. Siłownia (delikatnie ale jednak), zaległe spotkania towarzyskie, załatwianie spraw w bankach i urzędach, spotkanie z podwładnymi, wyprawa ze starszym synkiem na rolki (komentarz Beaty: chętnie bym z nim pojeździła ale nie wytrzymałam presji społecznej…), poszukiwanie nowego mieszkania (bo rodzina się powiększa więc potrzeba będzie więcej przestrzeni), zajęcia na kolejnych studiach…
Muszę przyznać, że najpierw złapałam się za głowę. Włączyła mi się „opiekuńcza ciocia”. Jak to? – ostatnie tygodnie ciąży, przecież nie powinna się tak forsować. To czas na wypoczynek, refleksję. Powinna się oszczędzać, dbać o siebie itd.
Zwolnić – tak, zastopować – nie
Źródło: Clipart |
Przypomniało mi się jednak stwierdzenie, że „ciąża to nie choroba”. Skoro Beata dobrze się czuje,
skoro wszystkie swoje plany może w każdej chwili odwołać gdyby potrzebowała czasu na wypoczynek, skoro jest przyzwyczajona do ogromnej aktywności…
Presja społeczna na kobiety w ciąży faktycznie jest spora. Tymczasem jeśli ktoś na co dzień przyzwyczajony jest do dużego tempa to całkowite zatrzymanie wydaje się niemożliwe. I w gruncie rzeczy bardziej szkodliwe bo wywołujące ogromny stres. Nic nie robić? Ale jak to? Przecież takie pojęcie nie istnieje!;-)
Naturalnie sytuacja zmienia się gdy ciąża (lub inna choroba) powoduje konieczność zatrzymania aktywności, leżenia, „oszczędzania się” pod każdym względem. Wtedy to już „siła wyższa”. Jeżeli jednak przyszła mama dobrze się czuje to dlaczego nie miałaby zająć się sprawami, którymi nie miała czasu się zajmować kiedy pracowała, i którymi nie będzie miała czasu się zająć, gdy maluszek już pojawi się na świecie? Zamiast stresować się, że nic nie robi a tu tyle spraw…
Stopniowe zwalnianie tempa
Co zrobić żeby spokojnie wyhamować?
Chyba najpierw trzeba uzbroić się w…asertywność;-) Żeby jakoś znieść różne „opiekuńcze ciocie” i im podobne zjawiska. Warto zawczasu przygotować sobie reakcje. Dowolne – od ignorowania (przy uprzejmym wysłuchaniu jeśli tylko starczy Ci cierpliwości) poprzez wyjaśnienia, po stwierdzenie, że prosisz o zaakceptowanie Twoich decyzji – przecież jesteś dorosła i dobrze się czujesz.
Warto też zaplanować co chcesz zdziałać w czasie urlopu macierzyńskiego – już po przerwaniu pracy zawodowej a jeszcze przed porodem. Weź jednak pod uwagę, że możesz się szybciej męczyć albo gorzej poczuć. Planuj zatem tak, byś mogła poszczególne aktywności odwołać, skrócić, przenieść na inny termin.
Rób „przystanki” – to może być pół godziny z książką lub gazetą w kawiarni, chwila wygrzewania się na ławce w parku czy drugie śniadanie lub obiad zjedzone w ciągu dnia w domowym zaciszu.
Ciesz się sobą i swoimi planami;-)