Pasja z młodości… Wtedy to nawet nie była pasja!

Zawsze lubiła klimat malarskich pracowni. Ten artystyczny nieład, wielość barw, sztalugi, palety, pędzle, postawione pod ścianami płótna. Od dziecka kojarzył jej się z czymś niezwykłym. Chłonęła go z fotografii i filmów. Chciała znać jakiegoś malarza, pobyć w pobliżu. Ale nie malować, bo przecież Ona się do tego nie nadaje.
„Nie nadaję się” to zwrot, który jak mantra wracał w naszej rozmowie o Jej fascynacji malarstwem.
Tymczasem skończyła historię sztuki (w rozmowie podkreśla fakt, że to studia teoretyczne a nie artystyczne, że uczyła się o sztuce, ale nigdy nie miała zajęć, na których uczyłaby się własnoręcznego tworzenia sztuki) i pracowała w wielu różnych zawodach. Kiedy Ją poznałam była współwłaścicielką firmy eventowej. Potem pamiętam jeszcze zarządzanie restauracją, doradztwo nieruchomościowo-finansowe, współpracę z autorskimi butikami, prowadzenie sklepu odzieżowego, organizowanie wernisaży sztuki. A to na pewno nie wszystko. Jakiś czas temu zaczęła coraz śmielej „wystawiać się” na widok publiczny. Na początku pokazując niezwykłe, barwne kobiety 50+, potem własnoręcznie robiąc biżuterię (do czego Ją sama gorąco zachęcałam i mam w kolekcji ładny drobiażdżek przez Nią wykonany :-)), organizując spotkania dla kobiet, które jak Ona poszukiwały swojej siły, promując niezwykłe, artystyczne oprawy okularowe polskiego producenta i… nie wiem co jeszcze. Ale trochę się tego uzbierało. I wszystko barwne, z artystyczną duszą. Tylko, że to były raczej czyjeś artystyczne dusze, a nie Jej.

Niedocenione „wprawki”

Jako nastolatka, zachęcona przez rysującego znajomego, „popełniła”, jak mówi, kilka rysunków. I podobno nieźle Jej wyszły. Jednak skoro się nie nadaje to nie traktowała ich poważnie. Choć z perspektywy czasu oraz – o czym przypominam – absolwentki historii sztuki czyli jednak fachowca, potwierdza, że rysunki były „rokujące”. Ale przecież była przekonana, że nie potrafi rysować. Zatem nawet jeśli coś wyglądało dobrze to nie mogło być dobre i już. Wiara, jak widać, czyni (albo „od-czynia”;-) cuda. Parę rzeczy sobie skutecznie w życiu wmówiłam komentuje. A ja przyznaję, że zrobiła to na tyle skutecznie, że nie zorientowałam się mimo, że się znałyśmy 🙁

Może się jednak nadaje…

Jakiś rok temu, zachęcona przez znajomą malarkę, wzięła do ręki pędzel. Na początku malowała na desce, potem także na płótnie. Pamiętam kiedy nieśmiało pokazała pierwsze obrazy w internecie. Już kilka miesięcy później miała wystawę w jednej z warszawskich kawiarnio-galerii. W międzyczasie zmieniała swoje nastawienie do malowania. Uczyła się, że:
– nie musi mieć pomysłu; wystarczy, że się „pobawi kolorem” i zobaczy co z tego wyniknie, potem można „dobudować” resztę,
– dzieło skończone wcale nie jest skończone – wolno Jej (podobnie jak robiło to mnóstwo wielkich artystów, o czym oczywiście wiedziała…; ale wiedzieć a dawać sobie do czegoś prawo to dwie różne rzeczy) przerabiać, przemalowywać a nawet zrezygnować z jakiegoś obrazu i wykorzystać go, żeby na wierzchu namalować całkiem inny,
– jak nie spróbuje czegoś zrobić, to nie dowie się, że może być w tym dobra,
– fachowcy nie gryzą;-) a spytani o opinie o Jej obrazach wyrażają się całkiem pozytywnie,
– eksperymenty z różnymi technikami malarskimi dają frajdę i fajne efekty wizualne.
Niedawno sprzedała swój pierwszy obraz. Za prawdziwe pieniądze. Obcej osobie. Komentuje: Wiesz, to dla mnie szczególnie ważne, że nie ktoś znajomy „zlitował się” nade mną i coś kupił tylko zupełnie obca osoba, z innego miasta, która zobaczyła mój obraz w internecie i jej się spodobał, postanowiła wydać na to swoje pieniądze.

Poznajcie Państwo:

Magdalena Jakubiec – Cichańska. Obrazy i biżuterię Jej autorstwa znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/SztukaMoja/
Zachęcam do kontaktu z Magdą, do negocjowania cen (trochę można) i kupowania tego, co Wam się podoba. Oczywiście obrazy, których fotografie są w tym artykule, namalowała Magda;-) Jeden z nich to mój absolutnie ulubiony…
A do siebie zapraszam jeśli uważasz, że „nie nadajesz się” do czegoś, co masz chęć robić… Może, zamiast jak Bohaterka tego tekstu czekać …-dzieści… lat na spełnienie marzenia, znajdziesz ścieżkę do jego spełniania już teraz. A może to marzenie okaże się również szansą na dodatkowe dochody… Co w epoce korona-zamieszania i trudnych sytuacji zawodowych ma sens;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *