Plan A, plan B, plan C. Dla firmy. A dla menedżera?*

Wszyscy menedżerowie, z którymi o tym rozmawiałam, wiedzieli i pamiętali, że podejmując różnego rodzaju aktywności na rzecz, czy w imieniu, firmy powinni mieć „plan B”. A czasem – w trudniejszych sytuacjach rynkowych – również „plan C”. I mają te plany oraz potrafią je błyskawicznie wdrożyć w razie potrzeby.

Bardzo niewielu menedżerów, z którymi o tym rozmawiałam, ma „plan B” dla siebie. Na wypadek, gdyby mieli przestać zajmować się zawodowo tym, czym zajmują się aktualnie albo zakończyć pracę w firmie, z którą są obecnie związani. Coraz częściej zdarza się, że szefowie wyższych szczebli, tracąc pracę ze względu na decyzje podejmowane przez firmy (restrukturyzacje, likwidacje stanowisk itp.) lądują w pustce i nawet nie bardzo wiedzą jak się zabrać za układanie swojej przyszłości zawodowej. Dawno nie odświeżali cv (i nie orientują się jak to współczesne powinno wyglądać), nie mają kontaktów poza dotychczasową firmą, nie zdają sobie sprawy z tego, że na rozmowie kwalifikacyjnej spotkają się z rekruterem w wieku ich dziecka. Coś, co doskonale robią zawodowo zaniedbują, gdy chodzi o nich osobiście. A im dłużej trwa przerwa w pracy tym trudniej im poprosić o pomoc znajomych lub fachowców…

O czym menedżer powinien pamiętać, by nie zostać „na lodzie” w wyniku firmowych (lub osobistych, np. zdrowotnych) zmian? Jak przygotowywać się do zmiany bez angażowania mnóstwa czasu, którego przecież zwykle nie mamy?

To nie musi być konkret.

Raczej kierunek, w jakim chcemy wędrować zawodowo w długoterminowej perspektywie. Wyobrażenie tego, czym i w jakim zakresie chcemy się zajmować za kilka, kilkanaście lat. Takie wyobrażenie ułatwia budowanie różnych scenariuszy „mimochodem” (puzzle doświadczeń i pomysłów same podczepiają się do ogólnego obrazka). Pomaga też w budowaniu sieci kontaktów wynikającej z zainteresowań związanych z przyszłością. Bo szukanie kontaktów przydatnych teraz jest oczywiste i naturalne. Ale często nie starcza nam czasu na inwestowanie w relacje istotne ze względu na zainteresowania czy odleglejsze plany. Wpadamy w „bieżączkę” i… już.
Taka wstępna wizja pozwala też testować własne pomysły. Jest wskazówką do wybrania książki, artykułu, warsztatu a czasem nawet kierunku wakacyjnego wyjazdu (bo TAM jest coś, co wiąże się z naszymi zainteresowaniami). Dzięki temu lepiej wiemy czy nas to faktycznie interesuje i czy chcemy to zainteresowanie pogłębiać. A także na ile może się ono stać dochodowe… I wszystko to odbywa się małymi krokami, spokojnie, w czasie kiedy mamy bezpieczeństwo i stabilizację zawodową. Dowiadujemy się co nam pasuje, co nie. A w awaryjnych sytuacjach mamy możliwość posłużenia się nietypową wizytówką (np. konsultanta organizacji, z którą luźno współpracujemy czy stowarzyszenia, którego jesteśmy członkiem).

Zachowaj czujność

Zaangażowanie w aktualną pracę zawodową zwykle łączy się z przekonaniem, że to praca wartościowa i potrzebna. Zarówno Tobie jak i firmie. Niezwykle trudno jest z takiej pozycji dostrzec sygnały, że to się zmienia (wierzcie mi – sama kiedyś przegapiłam oczywiste oczywistości!). A jednak… Słyszysz, że nastąpi zmiana w zarządzie firmy? Widzisz, że zarząd / właściciel zatrudnił na wysokim stanowisku kogoś, kto trochę nie pasuje do firmy i wydaje się niepotrzebny, ale za to wszystkim się interesuje? Firma szuka inwestora? Pojawiają się rozmowy o „wy-outsourcowaniu” niektórych działań, o cięciu kosztów, o sprzedaży firmy lub jej części? Czujesz, że Twoja praca nie jest doceniana tak, jak była? Dostajesz propozycję szefowania projektowi (nawet ciekawemu) przy jednoczesnym odejściu z zajmowanego stanowiska? We wszystkich tych sytuacjach warto zastanowić się jak to wpłynie na Twój etat, pozycję i pracę (włącznie z atmosferą i zakresem zadań / odpowiedzialności / uprawnień).
Aaaaleeee… Nie patrz na to ze swojego punktu widzenia. Wyobraź sobie, że jesteś właścicielem / prezesem / inwestorem itp. I z tej pozycji przeanalizuj sytuację. Biorąc pod uwagę firmę jako „system”, a także cechy osobowości i „partykularne interesy” decydentów. Trudno jest to zrobić samodzielnie dlatego zachęcam do skorzystania z pomocy coacha / konsultanta. Wystarczy jedna sesja (jeśli jesteś gdzieś długoterminowo to np. jedna sesja co 2 lata). Chodzi o to, żeby ktoś pomógł Ci przepuścić dane przez filtr inny, niż Twój własny…

To o niczym nie świadczy

Posiadanie „Planu B” nie oznacza, że zamierzasz go zrealizować. Pamiętaj, to jak w sprawach firmowych, dodatkowa opcja gotowa do wykorzystania „w razie czego”. I tylko wtedy, kiedy Ty zdecydujesz, że chcesz to zrobić. Może się zdarzyć, że przygotowanie i częściowe przetestowanie koncepcji planu B będzie dla Ciebie potwierdzeniem, że…wcale nie chcesz go realizować. I zaangażujesz swoją uważność i energię w utrzymanie Planu A czyli tego, co robisz obecnie 😉 

Brak czasu

Nie masz czasu na ładowanie taczek, których zawartość przyda się dopiero za parę lat? Może tak być, że obecne priorytety są dużo ważniejsze. Jednak zatrzymaj się na chwilę i zastanów:
– co się może wydarzyć, jeśli tego nie zrobisz?
– co się może wydarzyć jeśli to zrobisz?
– jak będziesz się czuć w każdej z tych sytuacji?
Rozważ swoje opcje. Przecież to my wybieramy w co inwestujemy swój czas, my decydujemy o swoich priorytetach. A brak decyzji to naturalnie również decyzja.
Czy kiedy za 5 lat będziesz przez wiele miesięcy szukać pracy (nie życzę, ale to się przecież zdarza… i nie „cieniasom” tylko świetnym menedżerom!) to również uznasz, że inwestowałeś swój czas we właściwe aktywności? Jeśli tak to super! Jeżeli jednak nie, to pomyśl co doradziłbyś przyjacielowi, który byłby w takiej sytuacji jak Ty i spytał o budowanie planów na swoją przyszłość zawodową…

Naturalnie zapraszam do kontaktu jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o wsparciu, jakie mogę dać przy tego rodzaju „sortowaniu danych”.
Aga
*Inspiracją do napisania tekstu jest mój udział w projekcie „Plan B dla menedżera” organizowanym przez Klub Dyrektorów Finansowych „Dialog”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *