– Dzięki Aga, że podpowiedziałaś mi takie fajne rozwiązanie – podsumowała naszą rozmowę Monika.
– Aaaleee… jaaa… – zareagowałam inteligentnie.
– Tak, tak, wiem. Ale bez naszej rozmowy nigdy w życiu bym na to nie wpadła!
Co się wydarzyło?
Przyjaźnimy się z Moniką od lat. I naturalne jest, że omawiamy różne sprawy. Tak też było tym razem. Monika opowiadała mi o swoich perypetiach z technikami firmy, której usługę zakupiła. Sprawa mocno wkurzająca bo powinna być załatwiona „za jednym zamachem” a tymczasem u Moniki byli już dwaj fachowcy w dwóch różnych terminach i właśnie się okazało, że trzeba poświęcić kolejne kilka godzin na następną wizytę specjalisty.
Nie miałam ostatnio do czynienia ani z taką usługą, ani z jej dostarczycielem więc głównie słuchałam. Czasem o coś pytałam żeby dobrze zrozumieć. A Monika opowiadała o różnych rozwiązaniach, nad którymi zastanawiał się usługodawca. Aż tu nagle…. JEST….
– Przecież oni nie sprawdzili TEGO! A TO może być najbardziej sensowne rozwiązanie. Pewnie uznali, że nie zgodzę się na drobne zniszczenia jakie przy tym powstaną. A ja mam te zniszczenia w nosie bo i tak planuję mały remont – zawołała uradowana Monika.
I tu nastąpiło „Dzięki, Aga” z pierwszego zdania…
Dlaczego o tym piszę?
Podczas sesji coachingowych wielokrotnie byłam w sytuacji, w której coachee (czyli klient) wymyślał cały projekt i omawiał z detalami. A ja czasem zadawałam jakieś pytanie żeby lepiej zrozumieć. Naturalnie zdarzało się również, że umiałam coś wartościowego podpowiedzieć. Ale najbardziej wartościowe było…mówienie klienta. Bo wiecie – mózg jest pofałdowany i myśli się w nim okropnie plączą ?. A jak się je wyjmie z mózgu na zewnątrz (w postaci słów, szkicu itp.) to można je uporządkować i wyraźniej zobaczyć to, co ważne. Takie „wyjmowanie” jest ciekawsze i łatwiejsze w obecności drugiej osoby. Bywa również pomocne, bo pozwala dodatkowo wykorzystać zawartość mózgu słuchacza. Ale czasem można to zrobić samemu. Jeśli spisywałeś / spisywałaś kiedyś, przed podjęciem trudnej decyzji, „za” i „przeciw” to wiesz co mam na myśli.
Dla „executiva” i nie tylko
Taki sposób pracy z coachem / mentorem sprawdza się doskonale w przypadku menedżerów wysokich szczebli. Bo zazwyczaj mają wiedzę, umiejętności i pomysły, ale potrzebują „lustra” – kogoś, kto tego wysłucha, czasem dopyta, może uzupełni. Wiele spraw trudno omawiać z przełożonymi (komu ma o swoich pomysłach opowiadać prezes czy członek zarządu?) a z podwładnymi wręcz nie należy (zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy zmian, które są dopiero rozważane). Nierzadko kwestie służbowe wiążą się jakoś z życiem osobistym, własnymi planami na przyszłość albo z wyznawanymi wartościami. I wtedy ogromnie przydaje się coach. Jako słuchacz, „dopytywacz”, „wymyślacz” potencjalnych reakcji, „podpowiadacz” ewentualnych zagrożeń, których twórca koncepcji nie dostrzega…
Podobna jest rola coacha w tzw. life / career coachingu. Przede wszystkim pyta i słucha. Pomaga wymyślić i przeanalizować różne rozwiązania. Po to, żeby coachee wybrał to, co dla niego / dla niej najlepsze. I po to, żeby był to wybór dokonany z pełną świadomością czynu ?
Jeśli chcesz sortować dane ze swojego mózgu to przede wszystkim NAPISZ (dla siebie) lub POWIEDZ NA GŁOS (do kogoś zaufanego). Naturalnie możesz powiedzieć do mnie 😉 Kolejne kroki zwykle są już łatwiejsze.
Życzę powodzenia!
Aga
Fajna refleksja, szczególnie że ilość tematów powoduje, iż skaczemy od jednego do drugiego nie kończąc z przemyślanym rozwiązaniem
Masz rację. O tym nie pomyślałam… Często zwierzamy się "po kawałku". I wprawdzie jest nam lżej ale rozwiązania nie ma. A pewnie czasem mogłoby się znaleźć gdybyśmy nie przeskoczyli do innego tematu…