Decyzja, której nie podjęłam…

Lubię pracować z ludźmi i pandemiczne obostrzenia dotyczące takiej pracy od początku są dla mnie trudne. Kiedy wiosną 2020 zarządzono pierwszy lockdown mnóstwo szkoleniowców „rzuciło się” na prowadzenie zajęć on-line. Pojawiły się webinary na ten temat, grupy tematyczne na portalach społecznościach, oferty wyposażenia i oprogramowania ułatwiającego taką pracę. Zaraz potem rynek zalała ogromna oferta tego typu zajęć. Tak duża, że znajomi HRowcy nie bardzo chcieli podejmować rozmowy telefoniczne w obawie przed kolejną osobą sprzedającą zdalne szkolenie. A ja nic… No dobrze, prawie nic… Naturalnie również rozważałam przeniesienie się z warsztatami „do onlajnu”. Wzięłam nawet udział w kilku webinarach żeby być lepiej przygotowaną, pogadałam z bliską współpracownicą, która podjęła to wyzwanie. Jednak ciągle nie podejmowałam decyzji o takiej pracy. Zdalnie spotykałam się, podobnie jak dotychczas, tylko z klientami indywidualnymi. W wyjątkowych sytuacjach z dwu- lub trzy-osobowymi zespołami.

Indywidualnie także po nowemu

Czas mijał. Ja konsekwentnie pozostawałam przy pracy indywidualnej. Coachingowej i szkoleniowej. Tę ostatnią nawet fajnie rozwinęłam, bo pojawiło się zapotrzebowanie na wsparcie dla menedżerów. Właśnie indywidualne czyli precyzyjnie dopasowane do potrzeb szefów i ich zespołów. Zależnie od stylu pracy (z ludźmi, zdalnie, w siedzibie firmy, w terenie itp.), od relacji szef-zespół i wewnątrz zespołów (tu najtrudniej było świeżo mianowanym menedżerom), od branży (sytuacja rynkowa dawała się we znaki na bardzo wiele sposobów). Wkrótce napiszę o tym więcej, bo mam mnóstwo ciekawych spostrzeżeń.

Powroty na salę

Na salę szkoleniową wracałam w okresach pandemicznej „odwilży”. Właściwie w czasie obu lockdownów wspólnie z klientami czekaliśmy w blokach startowych, żeby zrobić warsztaty kiedy tylko będzie można skorzystać z hotelowych sal konferencyjnych. I wszystkie te zajęcia były wyjątkową frajdą. Zarówno dla mnie, jak i dla Uczestników. Nawet pracownicy biurowi, którzy w gruncie rzeczy mogliby szkolić się online, cieszyli się z „ludzkiego” spotkania.

Przełom

TO szkolenie również miało odbywać się tradycyjnie. Półtorej doby przed jego rozpoczęciem zapadły jednak decyzje, które zmusiły nas do pracy w trybie hybrydowym. Na sali 5 osób i 2 kamery. „Na ścianie” (czyli na ekranie) pozostałe 5 osób.
Szczegóły związane z przebiegiem zajęć to zupełnie osobna historia. Raczej taka o „szkoleniowym survivalu” 😉 . Skończyło się dobrze. Ale dla mnie najważniejsza była informacja zwrotna od kilku osób, które jednego dnia uczestniczyły w zajęciach zdalnie, a drugiego osobiście. Wszyscy ci uczestnicy, sami z siebie, nie pytani o to dodatkowo, dostrzegli, że to, co dostali ode mnie na sali – w postaci feedbacków, rozmów kuluarowych, indywidualnych komentarzy przy wykonywaniu ćwiczeń (bo widziałam dokładnie co / jak robią) – ma dla nich wyjątkową wartość. Podkreślali trafność spostrzeżeń i komentarzy kierowanych do poszczególnych osób. Mówili o możliwości wykorzystania moich pomysłów w przyszłości. O tym, że dostrzegłam w ich zachowaniu rzeczy, których nie uznawali za istotne w kontekście tematu szkolenia, a które teraz będą potrafili zastosować w nowy sposób, z korzyścią dla siebie.

Brak decyzji = decyzja

Naturalnie brak decyzji to również decyzja. W moim przypadku decyzja o pozostaniu przy „ludzkich” szkoleniach na sali niejako podjęła się sama. Ale potwierdzam ją z pełną świadomością czynu. I jeśli tylko będzie to możliwe chcę pozostać przy takim sposobie pracy, pozostawiając „onlajn” sesjom indywidualnym lub dla 2-3 osobowych zespołów. Chcę żeby uczestnicy wychodzili z moich szkoleń z poczuciem, że otrzymali coś ekstra, czego nie było w programie i co jest ważne dla nich osobiście, indywidualnie. Zdalny kontakt nie sprzyja tworzeniu takich efektów. Tymczasem nie dalej jak wczoraj miałam możliwość odbycia niezwykłej, kuluarowej rozmowy z Uczestnikiem szkolenia. Dowiedziałam się czegoś, co pozwoliło mi potem sformułować przydatny (pozytywny 🙂 i nowy dla niego) feedback.

Co warto wziąć pod uwagę podejmując decyzję?

Słuchaj intuicji. Wiem, łatwo powiedzieć… Chodzi o to, żeby nie wyrzucać z głowy pomysłów, które wydają się „nierozsądne”, które idą „pod prąd” tego, co słyszysz wokół. Zanim pognasz w kierunku, który wydaje się rozsądny przyjrzyj się przyczynom swojej niepewności. Co czujesz? Dlaczego masz chęć postąpić inaczej? Co za tym stoi – jakie Twoje zamiłowania, kompetencje, nawyki, spostrzeżenia, możliwości, potrzeby?
Rozmawiaj z ludźmi. Dowiedz się jakie znaczenie mają dla nich zachowania, które dostrzegasz (zwłaszcza jeśli decyzja ma dotyczyć w jakimś stopni relacji z tymi ludźmi). Powiedz o swoich odczuciach. W miarę możliwości wyjdź z „myślenia życzeniowego” i zweryfikuj realia. Jeśli obawiasz się, że weryfikacja będzie bolesna stwórz sobie „zabezpieczenie emocjonalne” np. w postaci rozmowy z kimś zaufanym, zaprzyjaźnionym, wspierającym.
Zbadaj ekologię celu (tego, co do którego masz wątpliwości). Czego się obawiasz? Jakie mogą być negatywne skutki osiągnięcia celu? Jaką będziesz mieć korzyść z wyznaczenia i osiągnięcia innego celu? Jaką z pozostania przy obecnym stanie rzeczy?    O ekologii celu nieco więcej przeczytasz w artykule „Eko cel w coachingu”
Przyjrzyj się swojej strefie komfortu. Czy chcesz ją teraz opuszczać? Jak daleko chcesz odejść i na ile potrzebna Ci możliwość powrotu? Ile możesz w to zainwestować (czasu, pieniędzy, emocji)? A może to strefa komfortu opuściła Ciebie (zmieniły się realia, ludzie itp.) i jakaś reakcja z Twojej strony stała się niezbędna? To czasem kompletnie zmienia punkt widzenia…
Przetestuj różne możliwości. Sprawdź „co by było gdyby”. Weź pod lupę różne decyzje, jakie przychodzą Ci na myśl. Po wstępnym, „wewnętrznym teście” (czyli samodzielnym przemyśleniu, zrobieniu notatek itp.) wybierz te, nad którymi chcesz dalej pracować i przegadaj z kimś mądrym.

Trzymam kciuki za Twoje decyzje!
Agnieszka

2 komentarze:

  1. Covid wymógł różne zmiany, wzrost wykorzystania technologii. Jednak kontakt ludzki, bezpośredni to coś co najtrudniej zmienić na wirtualne spotkania.

    Odpowiedz
    1. Przyjazny Coaching 9 lutego 2022 o 10:29

      Szkolenia jakie prowadzę na sali wyraźnie pokazują, że masz absolutną rację;-) Widać, że ludzie są spragnieni kontaktu. Odnoszę wrażenie (choć może po prostu chce tak widzieć;-))), że w czasie przerw jest nieco więcej rozmów niż „dłubania w komórkach” i odpowiadania na wirtualne wiadomości…

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *