“Beznadziejniak” skutecznie przegnany

Nie daję rady, nie nadążam, inni są lepsi ode mnie, znów mi coś nie wyszło…

Zdarza Ci się stawiać samej sobie / samemu sobie tego rodzaju zarzuty? Na ile są realistyczne? Faktycznie nie nadążasz i nie dajesz rady? A co się okazuje kiedy robisz przegląd swoich działań i ich efektów?

Poczucie „nie nadążania” pojawia się w głowach wielu z nas. Jeśli zdarza się to od czasu do czasu to można uznać, że jest odzwierciedleniem chwilowego nawału obowiązków lub krótkoterminowego „dołka”. W moim przekonaniu taki krótkotrwały dyskomfort bywa korzystny, bo skłania nas do zrobienia przeglądu zadań, ustalenia priorytetów i w ogóle przyjrzenia się własnym działaniom z „metapoziomu”. Gorzej jeśli takie poczucie się przedłuża lub towarzyszy nam stale. Wtedy może stać się destrukcyjnie…

Jak poprawić własną samoocenę? Co zrobić żeby wzmocnić pewność siebie?

„Beznadziejniak” Baśki

Niedawno mierzyłam się, wspólnie z Klientką coachingową, z Jej poczuciem nie radzenia sobie. Rzecz dotyczyła głównie kwestii zawodowych i porównywania siebie do osób podziwianych ale…mających zupełnie inny styl działania.
Basia jest z tych „niewyrywnych”. W mojej ocenie zbyt skromna i nie doceniająca swoich kompetencji. W Jej ocenie niewystarczająco dobra… Faktycznie, mimo kluczowego stanowiska, pozostaje nieco w cieniu osób, które odzywają się częściej, mówią głośniej, śmiało wchodzą innym w słowo.
Domyślacie się już, że praca dotyczyła poczucia własnej wartości Basi i budowania Jej pewności siebie? To tak, właśnie tak było. Przynajmniej na tym etapie procesu coachingowego.
I wtedy odkryłyśmy Beznadziejniaka, który siedzi w Jej głowie i „napada” Ją w taki sposób, że Basia wycofuje się z aktywności i wpada w popłoch. Odzywa się w Niej „syndrom oszusta”, o którym pisałam w tekście Niepewność „uzurpatora”

Beznadziejniak czyli…

Kim / czym jest Beznadziejniak? Zwykle jest łatką, etykietą przyklejaną samemu sobie, nieporadnością jaką sobie przypisujemy w wyniku emocji. Nie jest faktycznym brakiem kompetencji ani niczym związanym z realistyczną oceną sytuacji. Bo kiedy zaczynamy racjonalnie analizować to okazuje się, że mamy kompetencje, mamy osiągnięcia, współpracownicy nas cenią a lista zrealizowanych zadań i projektów systematycznie rośnie. Dokładnie tak było również w przypadku Basi…

Beznadziejniak i dresy

Okazuje się, że Beznadziejniak ma nie tylko ulubiony kąt (cichy, ciemnawy, taki, w którym nas mniej widać) ale również ulubiony strój. Bury, rozciągnięty sweter albo (jak u Baśki!) mocno zużyte dresy, które zostały w szafie wyłącznie ze względu na sprzątanie po remoncie czy przekopywanie ogródka. Czasem do tego stare, przetarte lub dziurawe skarpetki. Ma również ulubioną postawę ciała: skuloną, przygarbioną, z opuszczoną głową i spuszczonym wzrokiem.
Jeśli zdarza Ci się widzieć Beznadziejniaka w lustrze to czas działać!

Jak go pokonać?

Beznadziejniak sprawia, że widzimy siebie inaczej niż inni, oceniamy się nierealistycznie, gorzej niż wskazywałyby na to obiektywne przesłanki. Do tego „wciąga” nas w swoje przekonania, bo emocje mają ogromną moc. Dlatego „demontowanie” wewnętrznego Beznadziejniaka warto zacząć od najprostszych, wykonalnych niemal w każdych „okolicznościach przyrody” działań.
– Wyprostuj się! Stań prosto, na całych stopach. Albo usiądź tak, żeby w kolanach, biodrach i łokciach zachować kąty proste. Podnieś głowę.
– Uśmiechnij się. Nie możesz? – włóż ołówek w zęby tak, by jego końce wystawały na boki (pomysł zaczerpnięty z „Pułapek Myślenia” Kahnemana; z badań wynika, że nawet taki „uśmiech” wpływa na stan naszego mózgu).
– Włącz światło. Beznadziejniak chętniej przebywa w półmroku, światło go „dematerializuje”;-)
– Weź prysznic. Ciepło-zimny żeby trochę rozruszać krążenie. Przy okazji umyj włosy (masaż głowy też dobrze robi;-).
– Ubierz się w lepsze dresy  😆 Nie musisz się od razu stroić. Ale ulubione dresy Beznadziejniaka raczej wyrzuć. Albo – jeśli ciągle się do tego nadają – oddaj potrzebującym.
– Psiknij się fajnymi perfumami. Nawet jeśli nikt poza Tobą tego nie będzie wąchać.

Jak się czujesz? Jest choć odrobinę lepiej? Mam nadzieję, że tak. Jeśli jednak te działania nie dały żadnego, ale to żadnego efektu to…chyba zalecałabym rozważenie skorzystania z pomocy psychoterapeuty…

Drugi etap przeganiania Beznadziejniaka to analiza sytuacji. I tu przydatna jest seria pytań, które poprowadzą Cię do racjonalnych wniosków oraz pokażą możliwe sposoby działania.
– Jakie są fakty?
– Co konkretnie się wydarzyło?
– Jakie były moje cele?
– Co osiągnęłam / osiągnąłem?
– Czego jeszcze mi brakuje do realizacji celu?
– Ile z tego potrafię zrobić samodzielnie?
– Czego potrzebuję się nauczyć / co sprawdzić żeby zrealizować również resztę?
– W czym potrzebuję pomocy?
– Kto może mi pomóc?
– Kto może służyć mi za wzór?
– Czy to faktycznie właściwy wzór? (czy ja i ta osoba mamy podobne style działania i czy wobec tego będę ją chętnie naśladować?)
– A jeśli nie to jak inaczej mogę zadziałać by osiągnąć pożądany efekt?

I jak teraz? Liczę, że pomogłam. Jeżeli chcesz skorzystać z takiej pomocy w większym zakresie to zapraszam do kontaktu.
Pozdrawiam, Agnieszka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *